Hej!
Niedawno wróciliśmy z wycieczki po Stanach Zjednoczonych. Była to cudowna wyprawa, którą chciałam się podzielić na blogu. Skupiliśmy się na zwiedzaniu parków narodowych z prześliczną roślinnością a omijaliśmy duże miasta, prócz San Francisco (Kalifornia), Denver (Kolorado) i Nowego Jorku (Nowy Jork). Głównym środkiem transportu był RV (recreational vehicle, czyli duży kamper) a zrobiliśmy nim 5 000 km w ciągu 100 h za kierownicą. Odwiedziliśmy 10 parków narodowych i kilka miejsc w parkach stanowych. Zapraszam na relację 🌎
Lot z Dubaju do San Francisco trwał 16h, co było jedyną dużą uciążliwością całych wakacji. Różnica czasu wyniosła 11 h więc trochę potrwało zanim się przyzwyczailiśmy. Miasto jest ciekawe, ale pogoda była trochę zniechęcająca, właściwie można powiedzieć że doświadczyliśmy przez 2 dni 4 pór roku, bo raz było ok. 12 st C i kropiło, a jak było słońce to i tak mocno wiało 😅 A potem jak już poświeciło to lekko nas przypiekło na buraczka... Wszystko dzięki wpływom prądów zatokowych, które mieszają wody koło San Francisco podowując nieustanne mgły i chmury, zwłaszcza przy wejsciu do zatoki gdzie znajduje się most Golden Gate.
Ogólnie miasto jest w miarę przyjemne do spacerowania, aczkolwiek wszędzie czuć zapach marichuany (w Stanach jest dozwolona) i zdarzają się bezdomni. Póki leżą gdzieś pod skleconymi z wszystkiego namioto-domkami to można ich ominąć, ale czasem stoją na skrzyżowaniach i żebrzą od kierowców, a najgorzej jak się trafi na gadających do siebie watiatów, a takich też mijaliśmy...
San Francisco "słynie" też z faktu, że policja nie ściga włamujących się do samochodów i kradnących rzeczy leżące tam na widoku. Dlatego wiele samochodów ma powybijane szyby. Wg policji kradzież taka jest trudna do wykrycia a kwoty skardzionych rzeczy są zbyt niskie by wszczynać postępowania...
Dlatego polecam szybko odbębnić zwiedzanie miast i jechać czym prędzej w kierunku parków narodowych, o których opowiem w następnych postach 🏕