sobota, 21 lipca 2012

A do kolekcji dołączyło...

...6 nowych pocztówek!



Największy obraz przedstawia most w Avignon (FR). To jeden z najsłynniejszych mostów, noszący imię św. Benezeta (Pont St-Benézet). Zbudowany na Rodanie w XII w., początkowo miał 900 m długości i 22 piętra. Powodzie nawiedzające to miasto w XVII wieku sprawiły, że ostały się zaledwie 4 przęsła i romańska kaplica.

Pierwszy z lewej to estakada nad trasą szybkiego ruchu w Jekaterynburgu w Rosji.

Następny jest most kolejowy w Rydze (Łotwa) nad Dźwiną.

Dalej most w mieście Puszkin w Rosji. Jest to miasteczko położone ok. 25 km od centrum St. Petersburga (busem można dojechać z centrum ok. 40 min.). Największą atrakcją jest położone w nim Carskie Sioło. Więcej o nim w następnych postach, a teraz troszkę o moście w parku Aleksandra - to duży most Chiński zbudowany pod koniec XVIII w. w pobliżu klasycystycznego Pałacu Aleksandrowskiego, wzniesionego dla wnuka Katarzyny II.

W błękitno-białym krajobrazie majaczy most w Umei (Szwecja).

Ostatni jest most w Kijowie (Ukraina). Zbudowany pod koniec XIX w. wisi nad ulicą Kudriavską.

sobota, 14 lipca 2012

Przystanek nr 4 - cudowna Rosja!

Już na samo pisanie o tej wyprawie cieszą mi się oczy :) Rosja jest wspaniała. Znaczy ten kawałek, w którym spędziliśmy 4 piękne dni - Petersburg. Zostawiliśmy samochód na parkingu lotniskowym w Tallinnie i polecieliśmy turbośmigłowcem do Piotrogrodu (1h). Poza mini minusem jakim było oczekiwanie na wysadzenie nas na lotnisku z samolotu (kolejka 45 min.) i kolejnym minusem, już nie mini, jakim było oczekiwanie na wpuszczenie nas przez bramki (kolejka 90 min.), reszta była ok. Jechaliśmy supergłębokim metrem (Petersburg leży na bagnach), sam zjazd do niego trwał kilka minut.
Co polecam do zwiedzenia? Ermitaż! Jest nim jedno z największych muzeów sztuki i malarstwa w Europie. Ale mnie bardziej od tego zachwyciły wnętrza! Kapiące złotem i innymi bogactwami pokoje (samo to, że klamki są w kształcie np. szponów ptaka drapieżnego z wielkim rubinem w pazurach mówi samo za siebie). Nogi weszły nam w tyłek, bo jedno piętro zwiedzaliśmy 3h (pomijam fakt stania w deszczu bez parasola po bilety 1h). Poza tym warta zwiedzenia jest znajdująca się nieopodal katedra Izaaka, oraz spacerowanie po uliczkach Wenecji Północy, a także przemykanie między niezliczonymi wyspami po wspaniałych mostach (rozpiętych nie tylko nad wielką Newą). Mostów tych strzeże wiele dziwnych stworów, np. lwopodobne albo inne gargulce. Widać to na pocztówkach :



Poza tym zwiedziliśmy jeszcze Carskie Sioło w Puszkinie (25 km od Petersburga). To XVIII-wieczny zespół pałacowo-parkowy, piękna rezydencja w stylu rosyjskiego baroku. Tam znajduje się rekonstrukcja jednej z najbardziej znanych niegdyś (i dziś) - bursztynowa komnata. Jak dla mnie - taka sobie. W porównaniu do innych cacek z Petersburga, oczywiście. No i kolejeczka do wejścia do budynku (1h w palącym słońcu) żeby stanąć w mini kolejeczce po bilet, a potem żeby stanąć w mini kolejeczce z biletem do wejścia do sal. Rosjanie już tak mają. Ale nie przeszkadzało mi to - zwiedzanie tych cudów wynagradza wszystko! Polecam!

czwartek, 12 lipca 2012

Przystanek nr 3 - Estonia

Spośród trzech krajów zwanych nadbałtyckimi, ten jest najbardziej cywilizowany.
Tallinn to urokliwa stolica ze sprzyjającymi niespiesznym spacerom uliczkami. Dzieli się na górne miasto i starówkę (piszę o miejscach wartych odwiedzenia, bo posiada też inne dzielnice, jak każde miasto, gdzie są bloki itp). Poza nimi warto zwiedzić mini pałacyk (jak w Łazienkach Pałac na wodzie) znajdujący się nieopodal Pałacu Prezydenckiego (też mini) oraz port (hehe po estońsku - sadam). Z portu można wyruszyć promem do Helsinek, tak też zrobiliśmy - płynie się 2h w jedną stronę. Finowie często kursują w tej i z powrotem po alkohol (wielkie sklepy z wszelkiego rodzaju trunkami już czekają na spragnionych po wyjściu z promu na nadbrzeże estońskie), bo w Estonii jest o to prościej (choć nie sprzedają % po 22:00).
Odnośnie do Helsinek - lało jak z cebra cały dzień i zwiedziliśmy 20% tego co chcieliśmy, ale i tak zjedliśmy w XIX-wiecznej hali targowej najsmaczniejszego (a zarazem najdroższego dotychczas) śledzia!!! Mniam!

Tallinn widać na dolnej lewej i dolnej środkowej kartce.



Lewa górna i prawa dolna kartka to spinająca kolaż ta sama pocztówka przedstawiająca krajobrazy w Estonii.
Natomiast środkowa górna i prawa górna kartka to Tartu. Pewnie wiele osób kojarzy z tamtejszym XVII-wiecznym uniwersytetem. Małe miasto gdzie ratusz i przyległe uliczki to wszystko co najciekawsze, do tego biblioteka na wzgórzu - częściowo odnowiona, częściowo pozostawiona w stanie ruiny (bardzo fajne połączenie). A my zwiedziliśmy muzeum zabawek :))

wtorek, 10 lipca 2012

Przystanek nr 2 - Łotwa

Kolejne państwo na naszej drodze to Łotwa.
Stolica ma dużą i piękną starówkę, jest ona dość rozległa więc maszerowaniu i zachwytom nie ma końca ;) Warto odwiedzić halę targową, gdzie niczym Makłowicz przejdziemy się pośród świeżych warzyw, owoców, mięs, serów, przypraw itp (hal jest kilka i są tematyczne).
Dla kociarzy jest też miła niespodzianka : dom kota. Jedyną jego cechą charakterystyczną związaną z tymi uroczymi zwierzakami jest postać kota na dachu (wygląda jak wiatrowskaz, ale się nie obraca). Poza tym gratka była taka, że trafiliśmy na święto lata (najkrótsza noc w roku). Wszędzie były ozdoby z polnych kwiatów (nawet na maskach taksówek). No i na tym urok Łotwy się skończył.
Drogi mają gorsze niż u nas (tak! to możliwe! a jednak!) i ogólnie nic ciekawego (a zwiedziliśmy cały kraj, od półwyspu Kolka skąpanego w niemiłosiernej mgle, po przeciwległe rubieże). Dlatego pocztówka tylko z Rygi.


sobota, 7 lipca 2012

Przystanek nr 1 - Litwa

Naszą wyprawę po Europie północno-wschodniej zaczęliśmy od zwiedzenia stolicy Litwy - Wilna. Jest to dosyć małe miasto z interesującą starówką, ale żadna egzotyka. Zwłaszcza że w 90% gdy coś kupujesz, dogadasz się po polsku.

Troki to śliczne miasteczko z charakterystycznym zamkiem krzyżackim zbudowany przez księcia Witolda, położonym na wyspie (przechodzi się do niego przez jeszcze jedną wyspę, w sumie dwa mosty do pokonania).

Kłajpeda to takie miasto portowe, z którego płynęliśmy na mierzeję kurońską, a tam do miasta Nida. Co ciekawe, po litewsku oznacza ono odcisk stopy i wiąże się z legendą poszukiwania idealnego miejsca na osadę (jest to opisane w jakiejś bocznej uliczce na ścianie ze smokiem, gdzie zawędrowałam całkowicie przypadkiem, nie było żadnej tabliczki, a to dosyć istotna informacja o tym mieście-jego legenda, czyż nie?)


Pocztówki od największej Wilno, u góry Kłajpeda a na dole Troki.

piątek, 6 lipca 2012

Koniec mega przerwy!


Ale się wyleniuchowałam przez ostatnie 2,5 miesiąca od bloga! Już nadrabiam : postęp (taki mini mini) nad drzewkiem wygląda tak:



Muszę zaznaczyć, że w tym miejscu skończyła mi się brązowa mulina w tym odcieniu i reszta będzie haftowana czymś na oko podobnym :D
Dodatkowo drzewko zwiedziło ze mną Europę północno-wschodnią, a relacja nastąpi w następnych postach :) Napiszę teraz tylko : było bosko!